środa, 27 listopada 2019

„Śpiąca królewna”: gwałty, żaby, kanibalizm? Czego nie napisał Charles Perrault - cz. 1


Winieta na początku "Śpiącej królewny" w iluminowanym rękopisie baśni Perraulta z 1695 r. (źródło)
Z powodu niefrasobliwości wydawców w polskich księgarniach i bibliotekach znaleźć można wiele baśni, które – mimo że są podpisane „Charles Perrault” – w rzeczywistości mało mają wspólnego z tekstami tego autora. Tłumaczeń w ścisłym tego słowa znaczeniu jest niewiele. Przeważają mniej lub bardziej udane adaptacje, a adaptatorzy inspirują się nie tylko własną fantazją, ale też filmami Disneya albo baśniami braci Grimm.

Tak się bowiem składa, że kilka wątków obecnych u Perraulta pojawia się również w późniejszym o 160 lat zbiorze Grimmów. Dotyczy to „Śpiącej królewny”, „Czerwonego Kapturka” i „Kopciuszka” (w pierwszym wydaniu baśni Grimmów z 1812 były jeszcze „Kot w butach” i „Sinobrody”, później usunięte jako zbyt francuskie). Mimo identycznych tytułów baśnie Perraulta i Grimmów różnią się między sobą, ale na rynku polskim funkcjonują najrozmaitsze ich kontaminacje: na przykład wyraźnie inspirowane Grimmami „Czerwone Kapturki” podpisane „Perrault” albo wyraźnie inspirowane Perraultem „Kopciuszki” podpisane „Grimm”. A ponieważ z ignorancją trzeba walczyć, spróbuję uczynić to w serii „Czego nie napisał Charles Perrault”.

Kto jeszcze nie wie, ki licho Perrault, niech zerknie TUTAJ. Dzisiaj natomiast przyjrzymy się pierwszej baśni z jego zbioru z 1697 r., czyli „Śpiącej królewnie”.

Polecam nieskromnie swój własny artykuł na temat tej baśni pt. „»Bo jest tego wart«: heroizacja męskiego wybawcy w renarracjach Śpiącej królewny, który można przeczytać TUTAJ. Po tej autoreklamie możemy przejść do rzeczy:


0. Królewna we śnie zachodzi w ciążę, czyli co było przed Perraultem?

Od czasu do czasu trafić można na teksty, głównie prasowe, które w sensacyjnym tonie informują, że w „prawdziwej”, „pierwszej”, „ludowej” wersji „Śpiącej królewny” bohaterka przebudziła się w wyniku gwałtu, ewentualnie w wyniku pokąsania piersi przez dziecko urodzone w wyniku gwałtu (zob. „Super Express” z 21.09.2017). Jak zwykle trochę w tym prawdy, a trochę fałszu, warto więc parę rzeczy sprostować.

Kiedy tabloid pisze o baśniach
Po pierwsze, brak jest dowodów, aby wątek „Śpiącej królewny” funkcjonował przed Perraultem we francuskiej kulturze ludowej. Istnieją za to dwa teksty literackie wymieniane najczęściej jako kamienie milowe w historii tego motywu.

Pierwszy z nich to XIV-wieczny romans rycerski „Perceforest”, który wśród wielu innych historii zawiera również tę o Troilusie z Royalville i księżniczce Zelandynie.

Troilus jest zakochany w Zelandynie i smuci się, że nie ma od niej żadnych wieści, kiedy dowiaduje się, że jakiś czas temu zapadła w tajemniczy sen, z którego nie można jej obudzić. Postanawia odnaleźć ją i jej pomóc, i po wielu perypetiach, takich jak tymczasowa utrata pamięci oraz obietnica pomocy ze strony samej Wenus, dociera do niedostępnej wieży, w którą umieścił Zelandynę ojciec. Nie daje rady się na nią wspiąć i zaczyna żalić się na swój los, kiedy zjawia się przy nim tajemniczy posłaniec. Unosi on Troilusa w powietrze i sadza na parapecie komnaty, w której śpi Zelandyna. Co dzieje się dalej? Tu długi cytat, bo warto przeczytać to w całości:

Rycerz bardzo się wahał przed podejściem do łoża, jak przystało na prawdziwego kochanka, który musi być dzielny w myślach, a nieśmiały w czynach. Kiedy jednak nabrał nieco ducha, postanowił zbliżyć się do dziewczyny, by zobaczyć, czy to Zelandyna, mógłby bowiem zostać oskarżony o tchórzostwo, gdyby – znalazłszy się już tak blisko – nie podszedł zobaczyć damy, która wcześniej budziła w nim taką tęsknotę i pożądanie. Zbliżył się zatem
Paul Woodroffe (źródło)
do kotar i rozsunął je. I zobaczył leżącą tam tę, którą kochał najbardziej w świecie, zupełnie nagą. I z tego powodu jego serce i ciało tak osłabły, że musiał usiąść na skraju łoża. Gdy siedział tam, pozostając we władzy Miłości, usłyszał, że księżniczka oddycha przez sen, tak miarowo, że wydała mu się słodkim widziadłem. Nie mógł jej jednak w pełni zobaczyć, bo światło było za słabe.

Na szczęście znalazł świecę, którą zapalił, po czym umieścił ją w srebrnym lichtarzu przy nogach łóżka. I wtedy ujrzał Troilus wyraźnie twarz dziewczyny, która spała tak spokojnie, jakby był to sen naturalny, a cerą miała równie różaną jak zawsze, białą i delikatną. Dlatego Troilusa ogarnęła miłość gorętsza niż kiedykolwiek wcześniej, nie wyglądała bowiem wcale tak, jakby była w jakimś nienaturalnym stanie, lecz raczej jak gdyby miała się obudzić, gdyby ją zawołał. Zbliżył więc do niej twarz i powiedział cicho:

-Zbudź się, ukochana, i odezwij się do mnie.

Dziewczyna, która nie mogła ani się zbudzić, ani odezwać, nie odpowiedziała mu ani nawet nie westchnęła na znak rozpoznania. Kiedy Troilus to zobaczył, powiedział sobie, że to prawda, co mu o niej mówiono. Następnie dotknął jej kilka razy palcem, ale nie poruszyła się. I gdy Troilus zobaczył, że nie budzi jej ani dotyk, ani słowa, bardzo się zasmucił;  zaczął patrzeć na śpiącą dziewczynę, piękną jak bogini, delikatną i rubinowoczerwoną niczym róża, z cerą jak kwiat lilii. I płacząc, powiedział:

-Och, piękna, dobra, mądra i rozważna miłości, bardzo się smucę, widząc cię w tym stanie. A jakaż jest jego przyczyna? Czy to czar rzucony przez kogoś, kto zazdrości ci darów i łask użyczonych ci przez bogów? Czy może zemsta boga za błąd twojej matki lub ojca? Mam bowiem pewność, że natura tak cię ukształtowała, iż we wszystkim podobasz się bogom i światu. Ach, droga przyjaciółko! Muszę czuć w sercu wielki gniew, skoro fortuna była mi tak łaskawą, że przyszedłem do ciebie bez lęku, że ktoś nieoczekiwanie nam przeszkodzi, a widzę cię w takim stanie, że nie możesz ani się do mnie odezwać, ani mi odpowiedzieć. Dlatego to rację mają mędrcy, którzy mówią, że nic w świecie nie jest doskonałe, bowiem nawet najdoskonalszym czegoś brakuje.

William A. Breakspeare (źródło)

Kiedy Troilus cierpiał tak, podziwiając niezrównaną urodę dziewczyny, Miłość rozkazała mu pocałować ją, rzekł więc do niej:

-Dziewczyno, pozwól, bym cię pocałował.

I już miał ją pocałować, gdy Rozum i Rozwaga przeszkodziły mu i rzekły:

-Panie, nie przystoi, aby mężczyzna wchodził tam, gdzie dziewczyna przebywa sama w odosobnieniu, jeśli nie uzyskał wcześniej pozwolenia; wie on też, że nie wolno mu jej dotknąć, kiedy ona śpi.

Usłyszawszy w sobie te słowa, rycerz odsunął się od przyjaciółki. Wtedy zaś zaczęło nim kierować Pożądanie, które rzekło, że tylko z tego powodu nie powinien się wstrzymywać, i że w takim przypadku Rozum nie powinien się sprzeciwiać, Honor zaś sprzeciwiać się nawet nie próbował, ponieważ pocałunek działa jak wielorakie lekarstwo, przede wszystkim przywraca do życia omdlałych i pomaga wyleczyć ze słabości.

A gdy Troilus usłyszał tę odpowiedź, bardzo mu się spodobała. Był zadowolony, że Rozum nie może mu się sprzeciwić. Pocałował więc dziewczynę więcej niż dwadzieścia razy. Nasyciwszy swe oczy przy tych pocałunkach, ujrzał, że nie poruszyła się, lecz tylko mocniej pokraśniała; i powiedział sobie, że to dlatego, iż śpi tak głęboko. Jej rumieniec był jednak znakiem, że nie była pozbawiona czucia. I gdy zobaczył jej znowu różaną cerę, wydała mu się tak piękna, że nie mógł się powstrzymać, by nie pocałować jej tyle razy, że nie zapisano nawet tej nieskończonej liczby. Dzielny rycerz upajał się pocałunkami, ale rozkosz pchała go dalej i dalej, by zobaczyć, czy ona zrobi coś w odpowiedzi. Kiedy jednak ujrzał, że nawet nie drgnęła, zaczął głośno lamentować, mówiąc:

-Ach, Wenus, bogini kochanków! Ludzie mówią, że spełniasz obietnice złożone przez twego syna, boga miłości, tym, którzy oddają się w twoją służbę. O, łaskawa pani! Ty sama obiecałaś, że jeśli zdołam wejść do tej wieży, Miłość pokieruje mnie do wejścia, w którym spoczywa owoc mający uleczyć dziewczynę, ty zaś nauczysz mnie, jak je odszukać, ja bowiem nie wiem, gdzie rośnie ta roślina. Dotrzymaj więc obietnicy, szlachetna bogini, bo jeśli dziewczyna nie wyzdrowieje, wiedz, że moja śmierć będzie pewna.

Żaląc się tak, rycerz podziwiał dziewczynę i nie mógł się powstrzymać, by jej nie pocałować po wielekroć, a to z powodu jej urody. Kiedy ją całował, bogini Wenus nawiedziła go w niewidzialnej postaci i przemówiła do jego serca tymi słowami:

-Jak możesz być tak tchórzliwy, młody rycerzu? Oto jesteś sam obok pięknej dziewczyny, którą kochasz mocniej niż jakąkolwiek inną, a mimo to nie leżysz u jej boku.

I gdy młody rycerz usłyszał te słowa, ogarnęła go chęć, by przemienić swoje pożądanie w czyn. Wenus wznieciła na nowo płomień w jego sercu i ogarnęła go chęć, by zdjąć ubranie. Ale Lojalność za radą boga miłości powiedziała mu, że dopuściłby się wówczas zdrady. Ten bowiem, kto występuje przeciw ukochanej, nie może być uznany za przyjaciela. Gdy Troilusowi przyszła na myśl ta rada, powstrzymał się przed wykonaniem swego zamiaru. Gdy Wenus ujrzała, że rycerz się hamuje, poczuła gniew i rozczarowanie. Wzięła wówczas swój podżegacz i rozpaliła Troilusa, i stało się tak, jakby żar odebrał mu zmysły. [...] Wstał więc, zdjął prędko zbroję oraz ubranie i położył się pod przykryciem z dziewczyną, która leżała tam, całkowicie rozebrana, biała i delikatna. Natychmiast poczuł wielkie szczęście; powiedział sobie, że nikt jeszcze nie był tak szczęśliwy jak on, gdyby tylko dziewczyna przemówiła, czego do tej pory nie uczyniła, bowiem nie nadszedł jeszcze czas. I chociaż to milczenie było wielką przeszkodą dla jego szczęścia, podążał jedynie za radą Wenus i działał zgodnie z jej życzeniem, i to tak, że pięknej Zelandyny nie można już było zgodnie z prawdą nazwać dziewicą. Przydarzyło jej się to we śnie i przez cały czas ani razu się nie poruszyła, tylko na sam koniec westchnęła głęboko. W tej chwili Troilus pomyślał, że się odezwała. I tak się przeraził, że nie śmiał przemówić ani słowem; zamiast tego odsunął się nieco, by zaprzeczyć oskarżeniu, gdyby zwróciła się przeciw niemu i zarzuciła mu nielojalność. Kiedy nad tym rozmyślał, przy oknie pojawił się tajemniczy posłaniec, który wcześniej wpuścił go do wieży, i powiedział:

-Chodź, panie, dotrzymaj słowa, gdyż na ten raz już wystarczy. Znalazłeś bowiem owoc, który wyleczy piękną dziewczynę.
(tłum. Barbara Kaczyńska na podstawie przekładu angielskiego – zob. przypisy na końcu)

Ileż wahań, ileż wątpliwości, ileż wreszcie boskich interwencji, które koniec końców mają służyć jako usprawiedliwienie uczynku Troilusa!

Po dziewięciu miesiącach Zelandyna rodzi synka, który szukając jej piersi, zaczyna ssać jej palec i w ten sposób budzi matkę. Wtedy dopiero z ust ciotki Zelandyny poznajemy całą historię tajemniczego uśpienia. Otóż w dniu narodzin dziewczyny według pradawnego zwyczaju przyszykowano posiłek dla trzech bogiń, które miały zadecydować o losie dziecka: Lucyndy, Wenus i Temidy. Ponieważ Temida nie znalazła przy swoim nakryciu noża (pechowo spadł pod stół), rozgniewana zapowiedziała, że gdy Zelandyna zacznie prząść len, ukłuje się drzazgą i zapadnie w sen, który zakończy się dopiero wtedy, gdy drzazga zostanie wyssana. Wtedy to Wenus obmyśliła misterny plan z udziałem Troilusa. I wszystko dobrze się skończyło, chociaż Zelandynę po przebudzeniu kosztowało to niemało łez.

Edward Frederick Brewtnall (źródło)
Druga przedperraultowska „Śpiąca królewna” to „Sole, Luna e Talia” (czyli „Słońce, Księżyc i Talia”) z neapolitańskiego zbioru baśni Giambattisty Basilego (wyd. 1634–1636). Talia to córka wielkiego pana, której przepowiedziano po narodzinach, że grozi jej niebezpieczeństwo ze strony drzazgi w lnie. I rzeczywiście, gdy po raz pierwszy bierze kądziel do ręki, pada na ziemię martwa. Zostaje położona na łóżku i pozostawiona sama w wielkim domu. 

Po jakimś czasie znajduje ją król, który przebywa w okolicy na polowaniu, i znacznie szybciej niż Troilus „zbiera owoce miłości”. Po dziewięciu miesiącach Talia rodzi bliźnięta (Słońce i Księżyc), które wysysają fatalną drzazgę z jej palca i przywracają ją do życia. Wtedy też król, przypomniawszy sobie o swojej przygodzie na łowach, wraca do Talii i bardzo się cieszy, że ma teraz nie tylko żywą kochankę, ale i dwójkę dzieci. Obiecuje, że wkrótce zabierze ich wszystkich do swojego królestwa.

Jest tylko jeden szkopuł: król ma już żonę. Jest ona oczywiście paskudną Medeą, która rozkazuje kucharzowi przyrządzić dzieci w smacznym sosiku, a następnie podać je królowi. Szczęśliwie kucharz ma na to zbyt miękkie serce i zamiast tego podaje dwa koźlątka, które król zajada z obscenicznym wręcz apetytem.

Z jakiegoś powodu uznałam za stosowne dać tu ilustrację przedstawiającą olbrzyma z "Kota w butach". Ryc. Gustave Doré (źródło)

Następnie zła królowa każe pojmać Talię i zamierza spalić ją na stosie. Talia jednak przed spaleniem rozbiera się baaardzo powoli, w związku z czym królowi udaje się przyjść w ostatniej chwili, oburzyć się na okrutne widowisko, kazać spalić królową i wziąć za żonę Talię. Kto ma szczęście, temu los sprzyja nawet wtedy, kiedy śpi – puentuje Basile.

Tyle, jeśli chodzi o prawersje „Śpiącej królewny”. Czy Perrault je znał? Niewykluczone. Zamiast się jednak nad tym zastanawiać, przyjrzyjmy się teraz jego baśni, którą – jak się nam wydaje – tak dobrze znamy. Będzie to jednocześnie szybki poradnik, jak odróżnić wersje inspirowane Perraultem od wersji inspirowanych Grimmami.

1. Król i królowa nie mogą mieć dzieci...

...i to mimo pielgrzymek, ślubowań i wypraw do leczniczych wód, które niestrudzenie podejmują. Gdy królowa zachodzi niespodziewanie w ciążę, nie towarzyszą temu żadne nadprzyrodzone wydarzenia.

Inaczej jest w baśni braci Grimm: tutaj królowa spotyka w kąpieli żabę, która przepowiada jej narodziny córki. Ten detal nieoczekiwanie zbliża „Śpiącą królewnę” Grimmów do innej baśni francuskiej: „Leśnej łani” Marie-Catherine d’Aulnoy: tam w narodzinach królewny udział ma wróżka w postaci raka, który wypełza z leczniczego źródła. Ta sama wróżka przeklina później dziewczynkę, ponieważ nie została zaproszona na złożenie jej darów.

U braci Grimm brak jest takiego związku między żabą a złą wróżką, a u Perraulta brak jest samej żaby, chociaż „przeskoczyła” ona do niektórych adaptacji podpisanych jego nazwiskiem.

Niespodzianka! Istnieje też adaptacja tłumaczona na polski z włoskiego, w której królowa spotyka w kąpieli raka! (Śpiąca królewna, oprac. Franca Giada na postawie baśni Perraulta, tłum. pol. Anna Matusik-Dyjak, il. Francesca Rossi, 2014).


2. Przekleństwo złej wróżki

U Perraulta wszystko musi odbyć się po chrześcijańsku, dlatego para królewska zaprasza wróżki na chrzciny. Jest ich siedem, a każda z nich dostaje w prezencie szczerozłote puzderko ze złotymi sztućcami. Niestety, zjawia się ósma wróżka, o której zapomniano, bo od pięćdziesięciu lat nikt jej nie widział. Sztućce się dla niej znajdują, ale puzderko już nie, bo zrobione je specjalnie na tę okazję.

il. Elżbieta Gaudasińska (Bajki Babci Gąski, tłum. H. Januszewska, 1993)
Urażona wróżka przepowiada, że księżniczka ukłuje się wrzecionem i umrze. Co ciekawe, tekst Perrault nie precyzuje wcale, kiedy miałoby to nastąpić, w przeciwieństwie do wersji Grimmów i praktycznie wszystkich adaptacji, według których straszny los ma dopaść królewnę w wieku piętnastu, szesnastu lub siedemnastu lat, albo wręcz w dniu jej urodzin.

Widać też, że Perrault jako pierwszy wprowadza wrzeciono zamiast drzazgi w lnie (nawiasem mówiąc, mając bardzo mgliste pojęcie o przędzeniu, nie wiem do końca, czym ta drzazga jest w Perceforeście i u Basilego – podejrzewam, że w kądzieli musiały trafiać się ostre pozostałości rośliny).

Poza wyznaczeniem terminu klątwy wersja Grimmów różni się liczbą wróżek – czy raczej „mądrych niewiast” (zaproszonych zresztą nie na chrzciny, lecz po prostu na przyjęcie). Niewiast jest dwanaście, co pozwoliło np. Bettelheimowi dostrzec jakże oczywisty związek z miesiącami księżycowymi i jeszcze bardziej oczywisty związek z menstruacją. Trzynastej niewiasty nie zaproszono, bo... król miał tylko dwanaście złotych talerzy.

Harry Clarke (źródło)
3. Zapowiedź przebudzenia

I u Grimmów, i u Perraulta przekleństwo zostaje złagodzone: księżniczka nie ma umrzeć, ale zasnąć na sto lat. U Perraulta ma ją obudzić królewicz, o czym wersja Grimmów nie wspomina. Wszelkie zapowiedzi pocałunków to dzieło późniejszych adaptatorów.


4. Klątwa się spełnia

W obu porównywanych tu wersjach król wprowadza zakaz używania wrzecion, po czym – po jakichś piętnastu czy szesnastu latach u Perraulta, a dokładnie w piętnaste urodziny córki u Grimmów – wyjeżdża beztrosko razem z żoną. Pozostawiona sama sobie królewna znajduje na szczycie wieży przędącą staruszkę, zgodnie z planem kłuje się w palec i zapada w sen.

Walter Crane (źródło)
Wiele adaptacji na miejsce niewinnej staruszki podstawia złą wróżkę w przebraniu, co z jednej strony niejako uspójnia świat przedstawiony, a z drugiej redukuje element fatum, skoro spełnienie klątwy wymaga ponownego aktywnego udziału antagonistki. Adaptatorzy często też chcą wyraźnie poprawić wizerunek rodziców królewny, zapewniając o ich wielkiej troskliwości i na różne sposoby usprawiedliwiając ich nieobecność.

Istotna różnica miedzy wersją Perraulta a wersją Grimmów pojawia się w tym, co następuje po zaśnięciu księżniczki. W tej drugiej cały zamek (łącznie z królem i królową) natychmiast zapada w sen równocześnie z królewną, a wokół murów samoistnie wyrasta kolczasty żywopłot. Natomiast u Perraulta konieczna jest interwencja dobrej wróżki. To ona stwierdza, że księżniczce będzie przykro, jeśli obudzi się sama po stu latach, i usypia cały dwór z wyjątkiem pary królewskiej. Król i królowa z żalem opuszczają córkę na zawsze, o czym mało kto pamięta czy w ogóle wie (a na pewno nie pamiętają o tym liczni adaptatorzy).

Szczęśliwi rodzice, którym dane było zasnąć i się obudzić, w adaptacji Agnieszki Sobich (Magiczny świat baśni, 2010).

5. Przebudzenie

Wszyscy pamiętamy wyczyny Troilusa i bezimiennego króla u Basilego. Wszyscy też mamy pewnie w pamięci bohaterską walkę Disneyowskiego księcia z cierniami i ze smokiem oraz tkliwy pocałunek, który przywraca Aurorze kolory i życie.

Subtelny pocałunek jest w wersji Grimmów, nie ma natomiast żadnej walki: straszliwy żywopłot, w którym zginęli wcześniejsi śmiałkowie, zamienia się w piękne kwiaty i rozstępuje się przed księciem.

Gustave Doré (źródło)

U Perraulta żywopłot jest mniej morderczy: nikt w nim nie zginął, bo nikt nie zdołał go przebyć. Wśród tubylców mało kto pamięta, że w zamku śpi królewna. Większość z nich mówi o duchach, sabatach czarowników albo ludojadzie, który jako jedyny potrafi przejść przez gęstwinę – co rzuca dosyć ciekawe światło na księcia, przed którym rozstępują się zarośla. Istotniejszą różnicą jest to, że u Perraulta brak jest nawet pocałunku: zachwycony młodzieniec pada na kolana przy łóżku królewny, która budzi się, bo akurat upłynęło sto lat. Zgodnie z XVII-wieczną salonową kulturą konwersacji przychodzi potem pora na dowcipny flircik, w którym księżniczka ma przewagę, bo w trakcie długiego snu miała czas przemyśleć sobie, co powie. Wyspała się też na tyle dobrze, że podczas nocy poślubnej nie zmrużyła nawet oka.

Edmund Dulac (źródło)

6. A gdzie drugi akt?

Baśń Grimmów kończy się ślubem. W tym samym miejscu zatrzymuje się znakomita większość adaptacji podpisanych „Perrault”. Tylko bardzo, bardzo nieliczne zachowują dalszą część baśni, która przypomina tekst Basilego. 

W tym przypadku czarnym charakterem nie jest żona księcia (której na szczęście nie ma), lecz jego matka z rodu ludojadów. Pod nieobecność królewicza (czy raczej króla, w międzyczasie odziedziczył bowiem tron) straszliwa teściowa żąda, by podano jej kolejno dwoje wnucząt oraz synową w sosie Robert. Litościwy majordom ukrywa całą trójkę, a na ich miejsce zabija jagnię, koźlątko i łanię. Oszustwo wychodzi jednak na jaw. Wściekła królowa zamierza wtrącić całą rodzinkę do kadzi pełnej żarłocznych ropuch i węży, ale ostatecznie sama do niej wskakuje, kiedy jej plan udaremnia niespodziewany przyjazd syna. „Król mocno się tym zmartwił – była jego matką; wkrótce jednak znalazł pociechę przy pięknej żonie i dzieciach” – kończy Perrault (w przekładzie Barbary Grzegorzewskiej).

il. Elżbieta Gaudasińska (Bajki Babci Gąski, tłum. H. Januszewska, 1993)

7. Morał

Wszystkie swoje baśnie Perrault kończył wierszowanymi morałami. We współczesnym czytelniku może to w pierwszym odruchu budzić gwałtowny sprzeciw („nie będzie mi zgred sprzed trzystu lat mówił, jak mam żyć”), warto jednak zauważyć, że morały są często znacznie mniej apodyktyczne, niż by się mogło wydawać, i zawierają dużą dawkę kpiącego humoru. Morał do „Śpiącej królewny” w tłumaczeniu Barbary Grzegorzewskiej brzmi tak:

Czas jakiś czekać, aż mąż się nadarzy
Bogaty, zgrabny, dworny i o miłej twarzy,
To nie jest żadna sztuka.
Lecz niewiasty, co sto lat by czekała
I do tego tak spokojnie spała,
Ze świecą by teraz szukać.

Baśń ta również wyraźnie dowodzi,
Że często małżeństwa więzy tkliwe,
Choć późniejsze nie są mniej szczęśliwe,
Czekać więc nikomu nikomu nie zaszkodzi.
Lecz tak bardzo piękna płeć
Do zamążpójścia jest skora,
Iż sumienia musiałbym nie mieć,
By prawić jej taki morał.

W tym i w wielu innych szczegółach baśni Perraulta ujawnia się jego filuterny styl, zupełnie inny od tajemniczej, romantycznej atmosfery, która przesyca tekst Grimmów.

il. Jan Marcin Szancer (Bajki, oprac. Hanna Januszewska, 1998)


-----

Uwagi o tekstach wspomnianych powyżej:

W przypadku romansu Perceforest korzystałam z tłumaczenia angielskiego: The Complete Tale of Troylus and Zellandine from the „Perceforest” Novel: An English Translation, tłum. Susan McNeill Cox, „Merveilles et contes” 1990 t. 4 nr 1, s. 118–139.

Baśń Basilego Sole, Luna e Talia czytałam w przekładzie Benedetta Crocego (na współczesny włoski z XVII-wiecznego dialektu neapolitańskiego): Il Pentamerone ossia La Fiaba delle Fiabe, Bolzano 2017.

Jeśli kogoś ciekawi baśń d’Aulnoy Leśna łania (La biche au bois), istnieje polskie tłumaczenie Barbary Grzegorzewskiej w: Błękitny ptak i inne baśnie, Nasza Księgarnia 2007. (O baśniach d'Aulnoy po polsku piszę też TUTAJ).

Baśnie braci Grimm są adaptowane i przerabiane równie często i bezceremonialnie jak baśnie Perraulta, więc najlepsze pojęcie o oryginale daje przekład Elizy Pieciul-Karmińskiej: Baśnie dla dzieci i dla domu, 2 tomy, Media Rodzina 2010 (prawdopodobnie były też inne wydania tego tłumaczenia, ale to jest to, które mam ja).

Co się wreszcie tyczy baśni Charles’a Perraulta, w oryginale „Śpiąca królewna” to La Belle au bois dormant. Istnieją aż trzy wersje, które wyszły spod pióra Perraulta: jedna znajduje się w rękopisie z 1695 r.; druga, wzbogacona przede wszystkim o retoryczne ozdobniki, ukazała się w czasopiśmie Mercure de France w 1696 r.; trzecia, „kanoniczna”, bez ozdobników, to ta ze zbioru Histoires ou contes du temps passé avec des moralités z 1697 r.

Z tego co wiem, istnieją tylko dwa polskie tłumaczenia La Belle au bois dormant:

1. Śpiąca królewna, tłum. Hanna Januszewska, po raz pierwszy opublikowana w zbiorze Bajki Babci Gąski z 1961 r.; baśnie z tego zbioru były wznawiane ok. 10 razy przez różne wydawnictwa w latach 1993–2003. (UWAGA: Januszewska wykonała również adaptację baśni Perraulta, które były wydawane pojedynczo lub w zbiorach około 40 razy w latach 1968–2012; teksty same w sobie są znakomicie napisane, ale trudno na ich podstawie wysnuwać jakiekolwiek wnioski o pisarstwie Perraulta).

Jedno ze wznowień tłumaczenia Januszewskiej z lat 90. (il. Jarosław Żukowski)...
...i jedno ze wznowień jej adaptacji z lat 90. (il. Wanda Orłowska). Często nie wiadomo, z którą wersją ma się do czynienia, dopóki nie zajrzy się do środka.


2. O pięknej, co w lesie spała, czyli Śpiąca królewna, tłum. Barbara Grzegorzewska, wyd. w zbiorze Baśnie, czyli opowieści z dawnych czasów (Martel 2010) oraz Kot w butach i inne baśnie (Buchmann 2013).
 
To właśnie tłumaczenie Grzegorzewskiej (il. Aleksandra Kucharska-Cybuch).

Dosyć bliska tekstu Perraulta jest adaptacja Aleksandry Michałowskiej (wiele wydań pod różnymi tytułami w wydawnictwie Siedmioróg w latach 2008–2016), ale i tam pojawia się pocałunek księcia i brakuje całej drugiej części baśni. 
 
Jedna z wielu edycji adaptacji Michałowskiej, z 2016 r. (na okładce Jessie Wilcox Smith, il. w środku Gustavo Mazali / Poly Bernatene i Liliane Crismer).



Drugi akt pojawia się natomiast w adaptacji Patrycji Zarawskiej (Baśnie Perraulta, Olesiejuk 2015) 

Adaptacja Zarawskiej (do okładki nikt się nie przyznał).

i Raffaelli (taki pseudonim, cóż poradzę; Piękne baśnie Perraulta, Olesiejuk 2018, tłum. pol. Michał Goreń) 

Atutem tej adaptacji są z pewnością ilustracje Erica Puybareta.

oraz – w nieco złagodzonej wersji w adaptacjach Franki Dieny (Śpiąca królewna, Muza 1998, tłum. pol. Małgorzata Andrzejewska) 

Il. Emilian Stankev. Wybaczcie krzywe zdjęcie, ale trudno fotografować w bibliotece książki w takim dużym formacie.

i Stefanii Leonardi Hartley (Najpiękniejsze baśnie Perrault, Zielona Sowa 2018, tłum. pol. Agata Byra).

 
Zła królowa zostaje tylko wygnana, a nie zjedzona przez ropuchy i węże (il. Katya Longhi).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ojciec-ludożerca i kurier śpiącej królewny, czyli „Paluszek” – Czego nie napisał Charles Perrault cz. 8

  Wraz z „Paluszkiem” – czy też, gdyby tłumaczyć dosłownie francuski tytuł, „Małym Kciuczkiem” – zbiór baśni przypisywanych Perraultowi zat...