Podczas gdy przygody Czerwonego
Kapturka albo śpiącej królewny potrafiłby z grubsza opowiedzieć prawie każdy,
historia kota w butach nie jest już tak powszechnie znana – i to mimo ogromnej
popularności samego bohatera. Trzeba przyznać Perraultowi, że zakładając kotu
buty, przy pomocy tego jednego rekwizytu stworzył postać niezwykle zapadającą w
pamięć i przesłaniającą wcześniejsze realizacje motywu kociego pomocnika.
Bo oczywiście takowe istniały.
Winieta w rękopisie baśni z 1695 r. |
Jak wyleczyć się ze świerzbu i zostać królem
Pomińmy wersje ludowe, zapisane
długo po czasach Perraulta i mówiące częściej o lisach niż o kotach, i
zacznijmy od niejakiego Gianfrancesco Straparoli, o którym nie wiadomo prawie
nic oprócz tego, że w połowie XVI wieku wydał zbiór nowel i baśni zatytułowany Le Piacevoli notti.
Zawiera on między
innymi opowieść o młodzieńcu zwanym Costantino Fortunato, któremu matka na łożu
śmierci zostawia kotkę. Jego starsi bracia dostają naczynia do wyrabiania
ciasta, które wypożyczają i dzięki temu sami mają co jeść, ale – jak przystało
na braci w baśni – bohaterowi nie dają ani kęska.
Na ratunek przychodzi kotka,
wcielenie matczynej troskliwości (co ciekawe, matka trzech braci nazywa się
Soriana, a słowem soriano określano
podobno pręgowane koty). Łapie z zasadzki zająca, zanosi go do króla i
przedstawia jako dar od swojego potężnego i szczodrego pana. Zaproszona do
królewskiego stołu, ukradkiem napełnia sakwę frykasami i z tym łupem wraca do Costantina.
Ponieważ nieszczęsny młodzieniec choruje na świerzb, wylizuje go dokładnie i
czesze, tak że w parę dni jest wyleczony; przez cały ten czas odwiedza również
króla i zdobyczami z jego stołu karmi Costantina.
Taki układ nie może jednak trwać
długo, kotka decyduje się więc na radykalny krok: rozbiera swego pana i spycha
go do rzeki, po czym głośno wzywa pomocy. Kiedy zjawia się król, mówi mu, że
Costantino akurat jechał do niego z klejnotami, które chciał mu podarować, ale
zbójcy okradli go i probowali utopić. Król, „widząc, że Costantino jest piękny,
i wiedząc, że jest bogaty”, natychmiast wydaje za niego swoją córkę i z
okazałym orszakiem wyprawia ich do siedziby pana młodego – która oczywiście nie
istnieje, ale troskliwa kotka i na to znajduje sposób.
Biegnie przed orszakiem i
wszystkich napotkanych ludzi – rycerzy, pasterzt a wreszcie strażników zamku –
straszy, że za nią nadciąga straszliwe wojsko, które ich pozabija, chyba że
będą podawali się za poddanych messer Costantina. Tak też się dzieje; i tym
sposobem ziemie i zamek stają się rzeczywiście własnością bohatera, ponieważ
ich prawdziwy pan, dostojny Valentino, szczęśliwym zbiegiem okoliczności zmarł,
kiedy jechał po swoją nowo poślubioną żonę. Niedługo potem umiera również król,
a tron dziedziczy jego zięć. Co się stało z kotką – o tym historia milczy.
Kotka przynosi Costantinowi jedzenie z królewskiego stołu w wydaniu z 1608 r. |
Czarna niewdzięczność
Podobny wątek pojawia się również
w Pentameronie Giambattisty Basilego
(który pojawił się już tutaj przy okazji Śpiącej
królewny), tyle że morał jest zupełnie inny.
W baśni Cagliuso starszy z braci, Oraziello, z woli ojca dziedziczy sito,
które umożliwia mu zarobek, a młodszy Pippo – kotkę. Znosi ona królowi złowione
ryby i zwierzynę podebraną myśliwym, przedstawiając je jako dary od swego pana
– Cagliuso. Sprytnie wyłudza od władcy szaty, dzięki którym młodzieniec może
zjawić się na królewskiej uczcie. Zamiast jednak brylować i dobrze się bawić,
Pippo-Cagliuso bez przerwy gada do kotki, żeby pilnowała dobrze jego łachmanów,
bo nie chciałby ich stracić. Kotka musi dwoić się i troić, żeby pokryć jego
głupotę i nieokrzesanie.
Po skończonej uczcie Cagliuso
wraca do domu, ale jego pomocnica zostaje przy królu i opowiada mu niestworzone
historie o bogactwach swego pana. Potem dopiero się oddala, a ponieważ wie, że
król wysłał za nią swoich szpiegów, wszystkim napotkanym ludziom rozkazuje, aby
podawali się za poddanych Cagliusa, bo inaczej napadną ich bandyci. Król
dostaje dowód na bogactwo Cagliusa i rychło wydaje za niego swoją córkę. Młoda
para wyprowadza się do Lombardii, gdzie bohater za radą kotki zdążył już kupić
trochę ziemi i zostać baronem.
Cagliuso dziękuje kotce wylewnie
i obiecuje jej, że po jej śmierci zabalsamuje ją i umieści w swojej sypialni w
złotej klatce, żeby zawsze o niej pamiętać. Kiedy jednak kotka, chcąc go sprawdzić,
udaje martwą, bohater mówi żonie, żeby wyrzuciła truchło przez okno. Kotka
zrywa się, oburzona, i wygłasza płomienną tyradę przeciwko niewdzięczności. O
ile więc baśń Straparoli mówiła o nadzwyczajnych odmianach losu, które z
biedaków robią królów, o tyle Basile przedstawia te odmiany jako niebezpieczne
dla otoczenia, kończąc historię słowami: niech Bóg cię strzeże przed zubożałym
bogaczem i wzbogaconym nędzarzem.
Trza być w butach na królewskim dworze
Il. Gustave Doré |
Baśń Charles’a Perraulta –
czwarta w jego zbiorze z 1697 r. – w ogólnym zarysie bardzo przypomina tekst
Straparoli, ale im bliżej się w nią wczytać, tym więcej dostrzega się różnic, a
ironia francuskiego baśniopisarza aż bije po oczach.
Zaczyna się już od samego tytułu:
Le Maître Chat, ou le chat botté –
„Pan Kot, czyli kot w butach”. W przeciwieństwie do wcześniejszych włoskich
baśni w centrum uwagi znajduje się właśnie sprytny pomocnik, a nie jego miałki
i bierny pan. Inna jest oczywiście również płeć pomocnika, najbardziej
uderzającym dodatkiem są jednak buty, i to nie byle jakie: wysokie buty, jakie
niegdyś nosili tylko szlachcice wyruszający na wojnę. Kot w takich butach to
uzurpator, który bezprawnie przywłaszcza sobie zewnętrzne oznaki prestiżu i
wysokiej pozycji społecznej.
Perrault umiejscawia akcję w
rodzinie zmarłego młynarza. Jego synowie dzielą majątek bez pomocy notariusza
czy pełnomocnika, których honorarium pochłonęłoby całą schedę (jak widać, żarty
z prawników są bardzo stare): najstarszy bierze młyn, średni osła, a najmłodszy
kota, który nadaje się tylko do szybkiego zjedzenia i przerobienia na mufkę. W
obliczu takich smutnych perspektyw kot natychmiast zaczyna mówić i obiecuje
młynarczykowi pomoc pod warunkiem, że dostanie buty i torbę.
Należycie wyekwipowany,
podstępnie łapie królika „nieświadomego zdradliwości tego świata” i zanosi go
królowi jako dar od markiza de Carabas. Urabia władcę tym sposobem przez dwa
czy trzy miesiące, po czym zabiera swojego pana nad rzekę, każe mu się rozebrać
i wejść do wody. Kiedy nadjeżdża królewski powóz, kot wrzeszczy, że markiz de
Carabas tonie, a następnie sprzedaje władcy bajeczkę o złodziejach
markizowskich szat. Król daje młynarczykowi ubranie z własnej garderoby i
zaprasza go do powozu, gdzie piękny młodzian zaraz wpada w oko królewnie
(zwłaszcza że sam popatruje na nią bardzo czule).
Rzadki przykład ilustracji sugerującej, że królewna zainteresowała się młynarczykiem, jeszcze zanim założył królewskie szaty (il. Anna Vlasova). |
Tymczasem kot biegnie przed
powozem i wszystkim napotkanym ludziom grozi, że jeśli nie podadzą się za
poddanych Carabasa, zostaną „posiekani jak mięso na pasztet”. Król bardzo się
dziwi rozegłości i bogactwu ziem domniemanego markiza, który sam zaczyna
wchodzić w rolę i wychwalać swoje łąki.
Rzeczywistym panem całej okolicy
jest ogre – olbrzym-ludożerca, w
dodatku zmiennokształtny. Kot wprasza się do niego na audiencję, przy pomocy
umiejętnych pochlebstw skłania go do przemiany w myszkę, po czym go bez
ceregieli pożera. Rzekomy markiz przejmuje osierocone włości, a król podpija
sobie tęgo na uczcie i ochoczo oddaje mu córkę za żonę. Kot zostaje wielkim
panem i łowi myszy już tylko dla zabawy – wywyższenie młynarczyka było dla
niego przede wszystkim sposobem na osiągnięcie własnego awansu społecznego.
Skok na mysz, a wraz z nią na kasę (il. Janusz Grabiański) |
Ech, ci sprytni parweniusze
Perrault nie byłby Perraultem,
gdyby nie zakończył baśni morałem, a nawet dwoma. W pierwszym twierdzi, że
więcej niż odziedziczone bogactwo warte są industrie
i savoir-faire, co można tłumaczyć
albo jako „pracowitość i inteligencja”, albo „szelmostwo i zręczność”. Opcja
pierwsza jest bardziej budująca, ale druga lepiej chyba pasuje do treści
baśni...
Ten pierwszy morał w sposób
oczywisty nawiązuje do postaci ruchliwego i sprytnego kota w butach, a nie
młynarczyka, który w całej fabule nie kiwnął nawet palcem. O nim opowiada drugi
morał, w którym czytamy, że małżeństwo królewny z młynarczykiem było możliwe
między innymi dzięki jego pięknym szatom (użyczonym przez króla), urodzie i
młodości. Oto są wartości, jakie ceni się w mężczyznach, nie jakaś tam
przedsiębiorczość, odwaga czy nawet dobre serce.
Trudno nie zauważyć kpinki z
baśniowego świata i jego etyki, dla której liczy się tylko to, by słaby i
poszkodowany bohater odniósł na koniec triumf. Perrault żartobliwie odnosi te
treści do współczesnej mu rzeczywistości społecznej, zbudowanej na różnicach
między różnymi stanami. Pewne jest jedno: kot w butach, sprytny oszust i
czarujący trickster, buduje tak kunsztowny pozór bogactwa swego pana, że
wreszcie bogactwo to staje się faktem. Za króliki, przepiórki i pół tuzina
szklanic wina król obdarza Carabasa wszystkim, co ten – jak mu się zdawało –
już posiadał. Ryzykowny to portret władcy w epoce Ludwika XIV...
Ale to przecież nieładnie kłamać
Współcześnie baśnie są dla
dzieci, a dzieci trzeba uczyć przyjętych norm moralnych i społecznych.
Tymczasem kot w butach jako trickster te normy podważa. Baśń ta nie budzi może
takiej zgrozy i odrazy jak krwawy Sinobrody,
ale jednak nie wszystkim się podoba, stąd też w adaptacjach kotu nieraz
spiłowuje się nieco pazurki (np. usuwając groźbę „posiekania na pasztet”),
zmiennokształtnemu ludojadowi dorabia się jeszcze straszniejszą gębę, a
młynarczyka doprawia się szczyptą uczciwości i heroizmu. I tak w anonimowym Mądrym kocie (I wyd. 1893) pojawia się straszny „Kościej, który już wielu ludzi pozamieniał w
zwierzęta” i „z samym królem wojował”, w związku z czym zwyciężając go, kot nie
występuje bynajmniej przeciwko ustalonej hierarchii, lecz właśnie dopomaga
prawowitej władzy zwierzchniej w osobie monarchy.
Anonimowa ilustracja do "Mądrego kota"1893 |
O ile u Perraulta ogre jest bezprzymiotnikowy, u Hanny
Januszewskiej (I wyd. 1971) występuje „bardzo okrutny czarownik”, a u Anny
Matusik (I wyd. 2013) „straszny i niezwykle próżny czarownik-olbrzym”. Marzena
Kwietniewska-Talarczyk (I wyd. 2013) pisze o czarowniku Gulgocie-Bulgocie,
który więzi młodzieńców i dziewczyny, a ich steranych rodziców zmusza do pracy
w polu. Ewa Szelburg-Zarembina (I wyd. 1954) wprowadza na scenę obszarnika
wyzyskującego klasę chłopską („Są tu ludzie, co stracili siły na robocie w
służbie tego czarownika, który żył z ich pracy”). Niezawodnie rozwlekła
adaptacja Mileny Kusztelskiej (I wyd. 2010) pojawia się hrabia, który nie dość,
że jest okrutny i bezlitosny, to jeszcze jest wilkołakiem, para się czarami,
podpisał pakt z diabłem, a na kolację jada żaby i węże. Pokonanie takiego
potwora, bez względu na metody, musi jawić się jako akt szlachetności wobec
uciskanych poddanych.
Na drugim biegunie mamy postać
młynarczyka. U Perraulta jego bezpośrednia charakteryzacja ogranicza się do
dwóch kluczowych cech:
1. jest najmłodszy z braci,
2. jest przystojny i dlatego
zwraca uwagę księżniczki.
Ale już w Baśni o księciu na Gołoszyszkach Gołopiętskim i o jego kocie
Antoniego Glińskiego (I wyd. 1853) czytamy, że młynarczyk był „łagodny,
powolny, prawy, biednych na noc przyjmował, ubogim jałmużny dawał, wdowy i
sieroty wspierał, słowem tak był hojny w datku, że często był w niedostatku.
We
wspomnianym już tekście XIX-wiecznym Jaś jest wiernym towarzyszem kota
i jego serdecznym przyjacielem (ani by mu do głowy nie przyszło przerabiać go
na mufkę!), a gdy przekonuje się, że z powodu niezdarności nie nadaje się do
pracy w młynie, nie próżnuje, tylko planuje zaciągnąć się do wojska. Młynarczyk
Januszewskiej dystansuje się od podstępnych metod działania kota, chociaż
koniec końców na nich korzysta.
Zarówno w wersji z 1893, jak i w
adaptacji Januszewskiej w zakończeniu pojawia się zapewnienie, że po ślubie z
księżniczką młynarczyk był dobrym i sprawiedliwym władcą, a
Kwietniewska-Talarczyk opisuje nawet wsparcie, jakiego bohater szlachetnie
udziela swoim niedobrym braciom w obliczu plagi myszy.
Demonizacja czarownika i
idealizacja młynarczyka usprawiedliwiają postępowanie kota. Jest on wprawdzie
dalej tricksterem, ale w słusznej sprawie, dla dobra całej społeczności.
Porządek i hierarchia nie zostają zaburzone ani zakwestionowane, lecz naprawione
i odnowione.
Czasami jednak umoralnienie baśni
idzie jeszcze dalej: prawy i szlachetny młynarczyk nie może znieść oszustw kota
i przyznaje się do wszystkiego królowi i królewnie. Najjaskrawszym przykładem
jest wspomniana już wersja Ewy Szelburg-Zarembiny, w której młynarczyk nie chce
zająć miejsca czarownika-obszarnika:
Młynarczyk jako przodownik pracy (il. Władysław Krusiewicz) |
Nie chcę w błąd wprowadzać ludzi, choćby i za złoto.
Dosyć ciebie już słuchałem, oszustw nie chcę więcej,
Zapracuję na nas obu. Patrz, mam silne ręce [...].
Dzięki szczerości i gotowości do
pracy i tak zdobywa serce księżniczki, a skruszony kot nie zostaje żadnym
wielkim panem, jak u Perraulta, tylko niańką:
Na dworze u dziadka-króla
kot w butach wnuczęta lula.
A że lubi zmyślać, gadać,
musi... bajki opowiadać!
W bajkach zmyślać to nie grzech,
a dzieciakom z tego śmiech.
Tak to talent kota do kłamstwa
zostaje poskromiony i unieszkodliwiony.
Zamiast zakończenia
Lista imion i tytułów, jakie
nadaje młynarczykowi kot w polskich przekładach, adaptacjach i renarracjach Kota w butach:
Jaśnie Wielmożny Pan Szaraban,
markiz Karabasz, wielmożny pan Daraban, markiz Carrabas, markiz de Carabas,
jaśnie wielmozny książę Jan Pomponian, markiz Jan Szaraban, markiz de Panpan,
Jego Zamożność Pan Dukacki, książę Jan, markiz Karabiz, markiz Jan Marian
Marcypan, markiz Karabas, hrabia von Karabas (!), baron Baraban, hrabia Michał
z Michałowic – pan na Młynarzowie, baron de Taraban, pan Sobiepan, Jan
Wspaniały.
----
Podobnie jak w przypadku kilku innych baśni Perraulta, również Le Maître Chat ma dwie wersje: rękopiśmienną z 1695 roku i wydaną drukiem w 1697 roku. Istnieją dwa polskie przekłady tego tekstu:
1. Imć Kot, czyli kot w butach, tłum. Hanna Januszewska, po raz pierwszy opublikowany w
zbiorze Bajki Babci Gąski z 1961 r.;
baśnie z tego zbioru były wznawiane dziesięć razy przez różne wydawnictwa w
latach 1993–2003. (UWAGA: Januszewska wykonała również adaptację baśni
Perraulta, które były wydawane pojedynczo lub w zbiorach około 40 razy w latach
1968–2012; teksty same w sobie są znakomicie napisane, ale trudno na ich
podstawie wysnuwać jakiekolwiek wnioski o pisarstwie Perraulta; to o tym drugim, adaptowanym Kocie w butach wspominam wyżej).
2. Imćpan Kot, czyli kot w butach, czyli, tłum. Barbara Grzegorzewska, wyd. w zbiorze Baśnie, czyli opowieści z dawnych czasów
(Martel 2010) oraz Kot w butach i inne
baśnie (Buchmann 2013).
Wspomniana w tekście adaptacja Kusztelskiej to Bajki wydane przez Oficynę Wydawniczą G&P dwukrotnie, w 2009 i 2012 roku.
Adaptacja Anny Matusik została wydana przez wydawnictwo Olesiejuk w 2013 r., natomiast Marzena Kwietniewska-Talarczyk adaptowała baśnie dla Zielonej Sowy w latach 2013-2015.
Baśń o księciu na Gołoszyszkach Gołopiętskim i o jego kocie, prawdopodobnie wzorowana na rosyjskiej adaptacji baśni Perraulta, pojawia się w Bajarzu polskim Antoniego Glińskiego, zbiorze bardzo popularnym aż do przełomu XIX i XX wieku.
Anonimowy Mądry kot wydany został w 1893 r. i 1912 r. przez Gebethnera i Wolffa. Druga edycja jest dostępna na niezastąpionej Polonie. Niektóre pomysły w tej wersji Kota w butach zostały zapewne zaczerpnięte z tekstu Władysława Anczyca, który pojawił się w Trzech baśniach tego autora w 1878 r. (za informację dziękuję dr Monice Woźniak; sama do Trzech baśni nie dotarłam, jak gdyby rozpłynęły się w powietrzu w bibliotecznych kazamatach).
Kot w butach Ewy Szelburg-Zarembiny po raz pierwszy pojawiła się w zbiorze Kije-samobije i inne baśnie w 1954 r., w latach 1973-1989 był wydawany osobno 6 razy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz