sobota, 13 marca 2021

Jak wyrwać się z biedy dzięki kumotrom, czyli „Kopciuszek” – Czego nie napisał Charles Perrault cz. 6

 

„Kopciuszek” to typ baśni tak rozpowszechniony, że można by o nim napisać całą książkę – co zresztą stało się niejednokrotnie, poczynając od Marion Roalfe Cox, która w 1893 r. porównała 345 wersji. Z tym założycielskim tekstem kopciuszkologii można zapoznać się np. tutaj.


„Kopciuszek” jest w każdym razie chyba najsłynniejszą baśnią i – jak wynika z różnych plebiscytów – najbardziej lubianą (nie mówiąc już o tym, że schemat biedactwa, które rozkochuje w sobie bogatego księcia, jest mielony na wszystkie strony w tzw. literaturze kobiecej). Czy jednak jest też baśnią najlepiej znaną? Ogólny zarys fabuły potrafi pewnie przedstawić każdy, ale co właściwie mówią teksty? 

Drążenie dyni - ilustracja sławnego Gustave'a Doré (1867)

 

Chyba przy żadnej innej baśni pytanie „czego nie napisał Charles Perrault” nie jest tak zasadne. Spójrzmy więc na najczęściej spotykane przekształcenia „Kopciuszka”, przypisywane Perraultowi, a niewiele mające wspólnego z baśnią, która wyszła spod jego pióra.


Ale najpierw – podróż dookoła świata


Czasami można spotkać się z informacją, że baśń o Kopciuszku znana była w starożytnym Egipcie. Niektórzy nawet przytaczają niby egipski tekst jako dowód.


O tym, dlaczego jest to bujda, można przeczytać ciekawy artykuł Joshui C. Marka. W skrócie: historia zaczerpnięta jest od Greka Strabona i mówi o kurtyzanie Rodopis, której orzeł ukradł sandał, kiedy się kąpała. Upuścił go na kolana króla, któremu but się tak spodobał, że kazał szukać jego właścicielki po całym kraju i w końcu ją poślubił. Podobieństwo do „Kopciuszka” jest uderzające, ale w gruncie rzeczy powierzchowne. Rodopis nie jest pomiataną sierotą i nie wymyka się magicznymi sposobami na zabawę albo do kościoła, jak czynią to wszystkie Kopciuszki w baśniach literackich i bajkach ludowych.


Więcej wspólnego ze znaną nam współcześnie baśnią znaleźć można w chińskiej opowieści z VIII–IX w. Tam osieroconej bohaterce – Sheh Hsein czy Ye Xien, bo transkrypcje chińskiego bywają różne – z pomocą przychodzą ości złotookiej ryby, którą się opiekowała, zanim jej macocha podstępnie zabiła biedne zwierzę. (Taki pomocnik może się wydawać dosyć dziwaczny, ale w wielu europejskich bajkach ludowych pojawia się podobny motyw, z tym że zamiast ryby pojawia się krowa – w dodatku czasem jest to przemieniona matka bohaterki).


Dzięki rybim relikwiom Sheh Hsein zdobywa klejnoty i idzie na zabawę, gdzie gubi nadzwyczaj mały bucik. Nie zostaje on jednak znaleziony tak od razu przez księcia. Ktoś go zabiera i sprzedaje królowi sąsiedniej wyspy, który w poszukiwaniu właścicielki nie stroni nawet od tortur. Wreszcie Sheh Hsein zostaje odnaleziona i bierze ślub z królem, podczas gdy jej macocha i przyrodnia siostra zostają ukamienowane, a ich grób służy jako miejsce pielgrzymek do boginek-swatek.


Łatwo można by skojarzyć tę fiksację na punkcie bucika z niesławnym chińskim zwyczajem krępowania stóp, ale praktyka ta pojawiła się dopiero w X wieku. Opowieść o Sheh Hsein jest więc starsza!


Cendrillon, 1697


Przeskakujemy teraz coś koło ośmiuset lat i ośmiu tysięcy kilometrów i lądujemy we Francji pod koniec XVII w.


Perrault wydaje swojego Kopciuszka w tomie Histoires ou contes du temps passé. Jest to szósta baśń w zbiorze i pierwsza, której nie opublikował wcześniej– pięć poprzednich figuruje już w iluminowanym rękopisie z 1695 r. 

 

Oryginalna ilustracja w wydaniu z 1697 r.

 Co ciekawe, wprowadzenie Kopciuszka wpłynęło prawdopodobnie na zmianę w poprzedzającej go baśni Wróżki. Jak pisałam już poprzednio, bohaterka pierwotnej wersji Wróżek to nieszczęśliwa pasierbica, znienawidzona przez macochę. W wersji ostatecznej jest już nieszczęśliwą córką, znienawidzoną przez wyrodną matkę. Tą zmianą Perrault chciał zapewne uniknąć powtórzenia: w końcu „Kopciuszek” też zaczyna się od prześladowania pasierbicy przez macochę... A co się w tym czasie działo z ojcem?


Ojciec Kopciuszka żyje i ma się dobrze


Adaptacje często uśmiercają ojca Kopciuszka albo przynajmniej wysyłają go w daleką podróż. Tymczasem u Perraulta egzystuje on sobie gdzieś w tle jako pantoflarz, który ma swoją córkę w nosie – do tego stopnia, że pewnie by ją zrugał, gdyby ośmieliła się poskarżyć. W całej akcji nie robi absolutnie nic i ani razu się nie odzywa.


Kopciuszek sprząta i śpi na nędznym sienniku…

i na tym w zasadzie jego niedole się u Perraulta kończą. W analogicznej baśni braci Grimm (Aschenputtel) jest już gorzej, bo siostry stosują wobec bohaterki przemoc fizyczną. A w polskich adaptacjach, szczególnie z przełomu XIX i XX wieku, autorzy czasami poświęcają mękom Kopciuszka prawie połowę tekstu, z wyjątkową lubością rozwodząc się zwłaszcza nad jej tęsknotą za zmarłą matką. Artur Oppman, który baśniowych adaptacji naprodukował sporo i rozmaitej jakości, obdarza nawet Kopciuszka silnym instynktem śmierci. Bohaterka chętnie by umarła (niczym bardzo spłaszczony i kiczowaty klon Andersenowskiej dziewczynki z zapałkami), byle już nie cierpieć i spotkać się z matką.


Kopciuszek ma brudny tyłek


Czytelnik raczy mi wybaczyć ten trywialny śródtytuł, odpowiada on jednak tekstowi Perraulta. Bohaterka zostaje tam przezwana Cucendron, co jest złożeniem słów cul – „tyłek” i cendron – „popiół”, co wynika z tego, że dziewczyna siada często w popiele. Tylko młodsza, mniej nieuprzejma z przyrodnich sióstr oraz narrator mówią grzecznie Cendrillon.


Kopciuszek nie oddziela maku od popiołu


Macocha zleca pasierbicy różne uciążliwe prace porządkowe, a przyrodnie siostry traktują ją jako nieopłacaną fryzjerkę i modystkę w jednym, ale jedno przynajmniej zostaje Kopciuszkowi oszczędzone: nie musi oddzielać maku od popiołu ani grochu od soczewicy.


Za to w baśni braci Grimm macocha szyderczo obiecuje dziewczynie, że będzie mogła pójść na bal, jeśli wykona bezsensowne zadanie w tym rodzaju. Kopciuszek zostaje szczęśliwie wyręczony przez gołębie, które łączy jakiś tajemniczy związek z leszczyną wyrosłą na grobie jej matki. Podła macocha i tak jednak łamie obietnicę i nie puszcza Kopciuszka na bal.


Kopciuszek Perraulta nie dostaje podobnej propozycji. Kiedy siostry drwiąco pytają, czy nie chciałby iść na bal, odpowiada „Żartujecie sobie ze mnie”. A gdy odjeżdżają, roni smutno łezki w stanie skrajnego przygnębienia.


Wróżka chrzestna na ratunek


Gdy Kopciuszek popłakuje, niespodziewanie zjawia się matka chrzestna, która jest wróżką. Skąd się wzięła? Czemu przyszła dopiero teraz? Tego nam zwięzły do bólu tekst Perraulta nie wyjaśnia. Czytelnikom niezbyt to przeszkadzało, bo od baśni nie oczekuje się przecież uzasadnienia każdego szczegółu.

Trochę bardziej temat pomocnych wróżek rozwinął Giambattista Basile, który pisał sześćdziesiąt lat przed Perraultem. Jego „Gatta Cenerentola” (Kotka Popielicha) od wróżek z Sardynii dostaje sadzonkę daktyla i właśnie z tego drzewka wyłaniają się magiczne pomocnice. U braci Grimm jest niby podobnie, tyle że zamiast daktyla jest wspomniana już leszczyna, w dodatku posadzona na grobie matki, która z zaświatów czuwa nad córką.

Najlepiej jednak pamięta się wróżkę chrzestną, może dlatego, że pojawiła się w filmie Disneya. Postać ta była już jednak popularna dużo wcześniej i nie rezygnowali z niej nawet ci adaptatorzy, którzy w innych szczegółach opierali się raczej na wersji Grimmów. Świetlista wróżka (u niektórych autorów mutująca w anioła albo ducha matki) była najwyraźniej bardziej atrakcyjna niż drzewo wyrosłe na grobie matki i żyjące na nim ptaki.

Aczkolwiek bywali autorzy, którzy zsyłali Kopciuszkowi na pomoc i ptaki, i wróżkę, bo czemuż by nie. Ratowników nigdy za wiele.

Oto jak wielka jest siła tradycji: ilustrując baśnie Perraulta w przekładzie Januszewskiej, Szancer na ilustrację musiał wcisnąć gołąbki wydziobujące coś z miski (czyżby mak z popiołu?).


 

Zanim jednak pojawiły się takie eklektyczne, niebojące się klęski urodzaju adaptacje, Polacy dostali własną wersję wątku dzięki Józefowi Antoniemu Glińskiemu, który w swoim Bajarzu polskim z 1852 zawarł m.in. Baśń o dziewicy Kopciuszku i drzewie złotoliścim. Tam wspaniałe szaty bohaterka znajduje w tytułowym drzewie, wyrosłym z końskiej czaszki, którą Kopciuszek miłosiernie pochował. Przypominają się tu ludowe realizacje wątku, w których pomoc zapewniała matka przemieniona najpierw w krowę, a potem zabita i zjedzona przez macochę.

Jak widać, motyw pochówku i wyrastających z grobu drzew jest w rozmaitych „Kopciuszkach” wcale częsty – ale u Perraulta żadnych drzew nie ma. Jest tylko dynia.


Czemu właściwie dynia?

Badacze oczywiście zadają pytania, które może wcale nie powinny paść, i udzielają co najmniej dwóch odpowiedzi. Pierwsza jest racjonalna – druga burleskowo-trywialna.

Racjonalizmem Perraulta zachwycał się m.in. XIX-wieczny krytyk Sainte-Beuve, zwracając uwagę na to, że wszystkie przemiany, jakich dokonuje wróżka, są oparte na jakimś podobieństwie „substratu” i „produktu”. Myszy zmieniają się w myszate konie, wąsaty szczur w równie uwłosionego stangreta, a jaszczurki w lokajów, którzy tak jak one potrafią uchwycić się ścianki powozu, a poza tym całymi dniami próżniaczo wygrzewają się na słońcu. Dynia natomiast po wydrążeniu całkiem nieźle nadaje się na karocę.

Interpretacja burleskowo-trywialna sięga po uczoną łacinę, w której dynia nazywa się cucurbita. Bystry czytelnik dostrzeże dwukrotnie powtórzoną cząstkę cu, z której Perrault skorzystał już, konstruując niemiłe przezwisko Cucendron.


Kontrowersyjny pantofelek

Pantofelki Kopciuszka to jedyny dar od wróżki, który nie jest skutkiem przemiany jednej rzeczy w drugą – i może dlatego po północy nie znikają jak cała reszta wyposażenia. Niemało ludzi łamało sobie jednak głowę nad tym, z czego były zrobione.

Perrault to jedyny autor, który w ogóle o tym mówi, i to już w podtytule baśni: pantoufle de verre, czyli szklany pantofelek, znany nam doskonale z filmu Disneya. Ta adaptacja tak mocno wryła się w powszechną świadomość, że mało kto zdaje sobie współcześnie sprawę z kontrowersji, które swego czasu wzbudziło szkło jako surowiec szewski.

Chyba w książce O Katarzynie Medycejskiej Balzaca po raz pierwszy pojawiła się sugestia, że pantofelki wcale nie były z verre, tylko wymawianego tak samo vair, czyli skóry popielicy, która – tylko pozornie! – wydawała się materiałem bardziej prawdopodobnym. Sugestię tę podchwycono i wprowadzono w życie w niektórych wydaniach baśni Perraulta, wychodząc z założenia, że verre było błędem drukarskim.

Tyle że prawdopodobnie nie było, a dziwienie się, że pantofle mogą być ze szkła, jest dość zabawne, jeśli jednocześnie się nie kwestionuje dyni zmienionej w karetę i dziewczynki, która nie odróżnia wilka od własnej babki.

Kiedy jednak w 1961 r. Hanna Januszewska tłumaczyła Kopciuszka Perraulta na polski, w dobrej wierze za prawdziwą uznała wersję z vair i nawet popełniła na ten temat obszerny przypis. Dlatego czytając po polsku przekład Perraulta, można się natknąć na „pantofelek z popieliczki”.


Mniam, mniam, cytrynki

Baśń Grimmów i – w jeszcze większym stopniu – film Disneya utrwaliły obraz długiego, romantycznego tańca, w którym książę wiruje z Kopciuszkiem przez cały wieczór. W baśni Perraulta taniec, owszem, występuje, ale po tańcu trzeba się posilić. Bohaterka dostaje od księcia smakowite cytryny i pomarańcze, i dzieli się nimi z osłupiałymi siostrami, które w ogóle jej nie poznają i są zdumione, że olśniewająca dama tak miło z nimi gawędzi. Ta pogawędka jest ważna, bo pokazuje, jak ważne były w środowisku Perraulta towarzyskie obycie i umiejętność konwersacji. A jednocześnie demonstruje coś jeszcze:


Kopciuszek to niezła szelmutka

Tak bardzo jesteśmy przyzwyczajeni do Kopciuszka – cierpliwej męczennicy, że początkowo możemy nie zauważyć leciutkiej przewrotności, która ją cechuje w tekście Perraulta. Daleko jej oczywiście do bohaterki wcześniejszej, neapolitańskiej baśni Basilego (Gatta Cenerentola np. morduje swoją pierwszą macochę). Można też powiedzieć, że Perraultowski Kopciuszek jest bardziej bierny i bezradny niż Aschenputtel Grimmów, bo ta ostatnia nie potrzebuje pomocy wróżki. Francuski Cendrillon nadrabia to jednak osobliwą skłonnością do blagi. Najpierw bryluje na balu przed siostrami. Potem, kiedy po powrocie z balu opowiadają jej o „tajemniczej nieznajomej”, udaje, że bardzo chciałaby ją zobaczyć, a nawet prosi jedną z sióstr, żeby pożyczyła jej swoją codzienną suknię – i bardzo się cieszy, gdy zgodnie z jej przewidywaniami siostra ordynarnie odmawia.

Nawet zgubienie pantofelka zaczyna wyglądać podejrzanie. Bo czy było tylko przypadkiem? Perrault pisze: „laisser tomber”, co może oznaczać, że pantofelek spadł Kopciuszkowi z nogi, ale może też oznaczać, że został celowo upuszczony. Po co? Ano po to, żeby jeszcze bardziej rozpalić zmysły księcia, już podrażnione nagłym zniknięciem pięknej dziewczyny. Z tego też powodu Kopciuszek musi wyjść z balu przed północą: wrażenie tajemniczości i niedostępności bardzo pomaga, gdy chce się uwieść królewskiego syna. Tak przynajmniej interpretuje baśń np. Pierre-Emmanuel Moog.

(Na marginesie należy dodać, że w niektórych wersjach wątku intencjonalność zgubienia „fantu” jest zupełnie jednoznaczna. We wspomnianej już baśni Glińskiego bucik co prawda przykleja się do smołowej pułapki zastawionej przez królewicza, ale narrator dodaje, że bohaterka celowo bucika nie zawiązała. Jeszcze częściej podobny szczegół pojawia się w realizacjach pokrewnego wątku „Oślej Skórki”, bo spotkamy go zarówno w baśni Perraulta pod tym tytułem, jak i w pięknej polskiej bajce Królewna Kocie Oczy ze zbiorów Oskara Kolberga).

Szelmutkowatość Kopciuszka dochodzi do głosu jeszcze raz, gdy przychodzi do przymiarki pantofelka. Podczas gdy w wielu późniejszych adaptacjach biedną, zahukaną bohaterkę trzeba w tym celu wyciągać z kuchni, Kopciuszek Perraultowski patrzy, jak jej siostry męczą się z butem, po czym ze śmiechem mówi: „Niech no zobaczę, czy na mnie nie będzie pasował!”

Można to nazwać hipokryzją, można to nazwać próbą odegrania się w bardzo wąskich, dostępnych bohaterce granicach – ale nie sposób tej cechy Perraultowskiego Kopciuszka zignorować.


Nikt sobie nie obcina palców ani pięt

Dosyć sławny – i wspominany przeważnie w tonie szokująco-sensacyjnym – jest epizod z baśni braci Grimm, w którym złe siostry za radą matki okaleczają sobie stopy, żeby zmieścić je w pantofelku. Zdradza je jednak cieknąca krew – a potem jest jeszcze gorzej, bo pomocne gołąbki wydziobują im oczy. Można to interpretować jako wyraz pierwotnej, surowej moralności ludowej, patriarchalną opresję albo ostrzeżenie, żeby nie udawać kogoś innego, bo i tak nic ci z tego nie przyjdzie. Ale tylko w stosunku do baśni Grimmów.

Bo u Perraulta żadnych takich okropieństw nie ma. Siostry bezskutecznie przymierzają bucik, a potem padają na kolana przed Kopciuszkiem i uzyskują przebaczenie. Szlachetna wspaniałomyślność i salonowe decorum triumfują.


Przebaczenie to najlepsza zemsta

Tak przynajmniej głosi morał baśni Finette Cendron (w przekładzie Roberta Stillera: Bystrzynka Popiołek), napisanej przez współczesną Perraultowi Marie-Catherine d’Aulnoy. Finette Cendron łączy motyw dzieci porzuconych w losie (znany z Paluszka Perraulta albo Jasia i Małgosi Grimmów) właśnie z wątkiem Kopciuszka. Jadąc do królewskiego pałacu, bohaterka dosyć slapstickowo ochlapuje błockiem swoje siostry, ale potem wielkodusznie im przebacza. Jak to zostaje skomentowane w morale – już wiemy.


Jak ważna jest matka chrzestna

Perrault oczywiście też opatrzył swoją baśń morałami i, jak to prawie zawsze u niego bywa, są one równie przewrotne jak sam Kopciuszek. Pierwszy dosyć jeszcze prawomyślnie mówi o tym, że od urody ważniejszy jest wdzięk i osobisty urok, których wróżka wyuczyła Kopciuszka. Drugi natomiast odnotowuje, że jeszcze skuteczniejsza jest protekcja. Bystry rozum, dzielność, urodzenie, rozsądek są nie do pogardzenia, ale nie wystarczą do uzyskania awansu, jeśli zabraknie ojców lub matek chrzestnych, którzy zwrócą na nie uwagę. Przekład Januszewskiej ujmuje to bardzo dosadnie (znacznie bardziej niż oryginał): jeśli chcesz się czegoś "dochrapać", muszą ci pomóc "kumotrzy".

Czy to znaczy, że Perrault pochwalał nepotyzm i kumoterstwo? Chyba nie bardziej niż Monteverdi pochwalał draństwa Nerona, czyniąc go bohaterem opery Koronacja Poppei. Trzeba pamiętać, że morały do baśni nie musiały być pouczeniami ani nakazami. Nie mówiły, jak należy postępować, tylko jak naprawdę dzieje się w świecie.


Fake it till you make it, odsłona druga

Jeśli się zastanowić, to Kopciuszek stanowi żeński odpowiednik Kota w butach. W obu tych baśniach bohaterowie tak długo udają, aż pozór stają się prawdą. Młynarczyk zostaje markizem i mężem księżniczki, Kopciuszek – żoną królewicza. Jeśli taka interpretacja brzmi nam zbyt cynicznie, możemy zawsze opowiedzieć się za wykładnią idealistyczną: to nędzne łachmany były pozorem, który Kopciuszkowi udało się odrzucić, by pokazać swą wartość i wielkość.

 

 Co dalej?

Do końca oryginalnego wydania baśni Perraulta z 1697 r. zostały nam już tylko dwie baśnie. Następnym razem zajmiemy się... Frantem? Knypsem? Firkiem? Hipkiem? W każdym razie miał on Czubek.

 

---

Kopciuszek, jako baśń niezwykle popularna, miał więcej szczęścia od innych tekstów Perraulta i doczekał się większej liczby polskich tłumaczeń. 

1. Kopciuszek, czyli pantofelek z popieliczki, tłum. Hanna Januszewska, po raz pierwszy opublikowany w zbiorze Bajki Babci Gąski z 1961 r.; baśnie z tego zbioru były wznawiane dziesięć razy przez różne wydawnictwa w latach 1993–2003. (UWAGA: Januszewska wykonała również adaptację baśni Perraulta, które były wydawane pojedynczo lub w zbiorach około 40 razy w latach 1968–2012; teksty same w sobie są znakomicie napisane, ale trudno na ich podstawie wysnuwać jakiekolwiek wnioski o pisarstwie Perraulta).

2. Kopciuszek albo szklany pantofelek, tłum. Barbara Grzegorzewska, wyd. w zbiorze Baśnie, czyli opowieści z dawnych czasów (Martel 2010) oraz Kot w butach i inne baśnie (Buchmann 2013).


3. Kopciuszek, tłum. Zofia Beszczyńska (Media Rodzina 2015) - wydanie zwraca uwagę szczególnie ilustracjami Roberta Innocentiego, które przenoszą akcję w baśni w dwudziestolecie międzywojenne.


Okładka przekładu Beszczyńskiej z ilustracjami Innocentiego

 Więcej o tym, jak wyglądała recepcja francuskiego Kopciuszka na polskim gruncie, i dlaczego tak opornie, można przeczytać w artykule Moniki Woźniak Autor bez tekstu - tekst bez autora? Pozwolę sobie też zareklamować raz jeszcze mój artykuł o przekładzie Perraultowskich morałów.

Jeśli chodzi o baśń Aschenputtel braci Grimm, to jak zwykle polecam przekład Elizy Pieciul-Karmińskiej: Baśnie dla dzieci i dla domu, 2 tomy, Media Rodzina 2010 (prawdopodobnie były też inne wydania tego tłumaczenia, ale to jest to, które mam ja).

Baśń o dziewicy Kopciuszku i dębie złotoliścim Antoniego Józefa Glińskiego (1853) można w trzecim tomie jego wielkiego (i trochę męczącego) Bajarza polskiego. 

Królewna Kocie Oczy - o której mam nadzieję wspomnieć jeszcze przy okazji Oślej Skórki Perraulta - jest w tym tomie Ludu Kolberga.

 

10 komentarzy:

  1. Jak zwykle, bardzo dobre. Pisz częściej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, bardzo się cieszę, że (dzięki Pawłowi Miłoszowi) odkryłam ten blog. Na pewno nadrobię wszystkie wpisy (jako że te na strasznej niszy już mi się skończyły). To jest zdecydowanie najlepszy wpis na temat "Kopciuszka", jaki kiedykolwiek czytałam w blogosferze.

    Sama baśń nie jest moją ulubioną. W sumie nie mam nic przeciwko niej, ale jest tak popularna, że wolę sobie poczytać coś bardziej "świeżego", więc darzę jakimś sentymentem "Frau Holle" i "Kuma Śmierć).

    Ostatnio odkryłam świat retellingów YA i można zapuścić się a takie rejony, że nagle okaże się, że "Kopciuszek" wypączkował do "Szklanego Tronu" Sar J Maas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, "Kopciuszek" jest mocno wyeksploatowany... Z drugiej strony, coś musi być takiego w tej fabule, co przemawia do ludzkiej psychiki, skoro wszędzie go pełno, i to nie tylko w baśniach :D Anna Martuszewska pisała o motywach kopciuszkowych w literaturze popularnej (romansowej przede wszystkim).
      Ach, retellingi to jeszcze całkiem osobny temat, w którym za bardzo nie siedzę.

      Usuń
    2. Zdarzają się retellingi, które są lepsze niż te Sapkowskiego (bo kojarzę, ze "strasznej niszy, że czytałaś i bardzo mi się podobała analiza), chociaż elementy baśniowe, to chyba najlepsza rzecz w jego twórczości... tak myślę po 2 książkach z opowiadaniami i jednym z sagi - odpadłam na gwałcie Na Ciri i do dziś nie mam odwagi wrócić.

      Chciałam w pierwszym odruchu napisać, że rozumiem popularność Kopciuszka, bo można się z nią utożsamiać, ale... To można powiedzieć o większości bohaterek baśni. Nic jej jednak nie zjada, nie musi mieszkać z "potworem" ani nie zasypia na sto lat, więc może gdzieś na jakimś poziomie jest jednak bardziej "przyziemna". No i jest "zwykłą" dziewczyną, która wychodzi za księcia - to pewnie nie jest bez znaczenia :P Jestem zaskoczona, bo pierwszy raz przeczytałam, że wersja Kopciuszka może mieć szelmowski charakterek - to szalenie ciekawe i ubogaca postać.

      Nazwisko sobie zapiszę i może gdzieś znajdę. Na razie cała moja wiedza teoretyczna o baśniach to "Morfologia bajki magicznej" i to tylko fragmenty.

      Usuń
  3. Od kilku miesięcy śledzę i czytam tego bloga, a dziś poczułam, że muszę w końcu skomentować.
    Bardzo lubię Twój blog i w pełni popieram walkę z przekonaniem, że wersje Disneya są jedynymi istniejącymi wersjami baśni. Przede wszystkim jednak olbrzymią radość sprawia mi samo czytanie o baśniach, zwłaszcza Perraulta - kilka lat temu przypadkowo natrafiłam na wydanie z tłumaczeniem Barbary Grzegorzewskiej i po prostu się zakochałam (bardzo bym chciała, aby ta wersja jego baśni w jakiś sposób wpisała się w świadomość Polaków, bo jest po prostu pyszna!).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :) I tak, zgadzam się w pełni, że przekład Grzegorzewskiej powinien być szerzej znany.
      Mam już prawie gotowy wpis o "Knypsie z czubkiem", ale może wcześniej wrzucę jeszcze coś krótkiego o przekładach baśni Perraulta, bo ostatnio dokonałam paru zaskakujących odkryć...

      Usuń
  4. Zapomniałam dodać, że wysyłam linki do niektórych wpisów (głównie tłumaczeń baśni innych autorów) mojej mamie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie wracam do baśni. Na początek do tych opracowanych przez braci Grimm (Bettelheim baśnie by Perrault potraktował w swoim dziele trochę po macoszemu, dlatego te grimmowskie wzięłam na tapet najpierw). Równolegle czytam córce baśnie Natalii Gałczyńskiej (O wróżkach i czarodziejach). No i jak już nie mogę wytrzymać to sięgam do baśni indiańskich ("Biały mustang"). To lato będzie baśniowe :) Zazdroszczę Ci wiedzy o baśniach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Bettelheim wyraźnie nie lubił Perraulta... Baśnie Gałczyńskiej mają niezaprzeczalny urok, mam nadzieję, że się spodobają!

      Usuń

Ojciec-ludożerca i kurier śpiącej królewny, czyli „Paluszek” – Czego nie napisał Charles Perrault cz. 8

  Wraz z „Paluszkiem” – czy też, gdyby tłumaczyć dosłownie francuski tytuł, „Małym Kciuczkiem” – zbiór baśni przypisywanych Perraultowi zat...