środa, 18 grudnia 2019

„Sinobrody” – „Piękna i Bestia” na opak? Czego nie napisał Charles Perrault cz. 3



Sinobrody (La Barbe bleue) to niewątpliwie tekst jedyny w swoim rodzaju.

Dwa plany na akcji na jednej winiecie z iluminowanego rękopisu z 1695 r.

Starczy powiedzieć, że w całym zbiorze Perraulta z 1697 r. tylko on nie ma podtytułu Conte („baśń” lub ogólniej „powiastka”), a różni mądrzy ludzie klasyfikują go czasem jako „nowelę”. Elementy fantastyczne – którymi Perrault w swoich baśniach w ogóle gospodaruje dosyć oszczędnie – ograniczają się tu do dziwnej barwy brody i kluczyka, którego nie da się domyć z krwi.

Jest to również prawdopodobnie najmniej znana baśń Perraulta. Na to przynajmniej wskazywałby fakt, że na 136 zbiorów wydanych w Polsce pod nazwiskiem francuskiego baśniopisarza od roku 1961 po dziś dzień – zaledwie 36 zawiera Sinobrodego. Dla porównania: niezbyt popularny Firek z czubkiem (alias Knyps z czubkiem albo Hipek z czubkiem), który zajmuje drugie miejsce od końca, pojawia się aż 58 razy, a w rankingu przoduje Kopciuszek, który występuje w 120 zbiorach.

Zaostrzywszy sobie apetyt statystyką, przyjrzyjmy się teraz samemu tekstowi Perraulta.

Krótkie i nieszczęśliwe pożycie małżeńskie

Sinobrody wita się grzecznie na ilustracji Cesarego Colombiego (Najpiękniejsze baśnie, najsłynniejsi baśniopisarze. Perrault, tłum. A. Rylukowska, BGW 1992).

Tytułowy bohater to wielokrotny wdowiec, na tyle bogaty, że pewna młoda szlachcianka zgadza się za niego wyjść, nie przejmując się ani tajemniczą śmiercią jego poprzednich żon, ani barwą jego zarostu. Miesiąc po ślubie Sinobrody mówi, że musi wyjechać w interesach, i powierza żonie klucze do wszystkich pomieszczeń w domu. Zachęca ją, by zaprosiła przyjaciółki i dobrze się bawiła, zakazuje tylko wchodzić do pewnego pokoju na parterze.

Bardzo słynna ilustracja Gustave'a Doré...


...i znacznie mniej udane współczesne naśladownictwo.


Jak wiadomo, zakazy, zwłaszcza w baśniach, są po to, żeby je łamać, więc powodowana ciekawością żona zagląda do zakazanego pokoju.

Z początku niczego nie dostrzegła, gdyż okna były zamknięte. Po kilku chwilach zobaczyła, że podłoga pokryta jest skrzepniętą krwią, a w niej odbijają się ciała kilku nieżywych kobiet wiszących na ścianach (były to wszystkie kobiety, które Sinobrody poślubił, a potem jedną po drugiej powyrzynał.
(tłum. Barbara Grzegorzewska).

Swoją drogą, znamienne jest, że bohaterka właściwie nie widzi zwłok, tylko ich odbicie w skrzepniętej krwi – stanowi to makabryczne odwrócenie jednego z wymienionych parę akapitów wcześniej przykładów bogactwa Sinobrodego, czyli „luster, w których można się było przejrzeć od stóp do głów”.

Jedna z najlepszych znanych mi ilustracji przedstawiających zakazany pokój - il. Cesare Colombi, Najpiękniejsze baśnie, najsłynniejsi baśniopisarze. Perrault, tłum. A. Rylukowska, BGW 1992.


Przerażona kobieta upuszcza klucz i brudzi go krwią, która nie daje się zmyć. Po powrocie Sinobrody natychmiast więc domyśla się, że żona złamała zakaz, i zapowiada, że ją również zabije. W tym momencie w opowieści pojawia się Anna, czyli siostra żony Sinobrodego: wypatruje ona braci, którzy obiecali akurat tego dnia odwiedzić nieszczęśliwą małżonkę.

-Anno, moja siostro, czy nikt nie nadjeżdża?
A siostra Anna jej odpowiadała:
-Widzę tylko migoczące słońce i zieleniejącą trawę.
Tymczasem Sinobrody z wielkim nożem w ręku, co sił w piersiach krzyczał do żony:
-Schodź szybko, ale ja wejdę na górę.
-Jeszcze chwilkę, proszę-odkrzykiwała mu żona i zaraz cicho pytała siostrę:-Anno, moja siostro Anno, czy nikt nie nadjeżdża?
A jej siostra Anna odpowiadała:
-Widzę tylko migoczące słońce i zieleniejącą trawę.
-Schodź szybko-wołał Sinobrody-albo ja wejdę na górę.
-Już idę-odpowiadała jego żona, a potem krzyczała:
-Anno, moja siostro Anno, czy nikt nie nadjeżdża?
-Widzę-odpowiedziała siostra Anna-wielki kłąb kurzu, który się do nas zbliża.
-Czy to moi bracia?
-Niestety, siostro, to tylko stado baranów.
(tłum. Barbara Grzegorzewska)

W końcu jednak – kiedy Sinobrody już wznosi wielki nóż nad głową żony – bracia nadjeżdżają i zabijają zbrodniarza. Żona dziedziczy po nim majątek, daje siostrze posag, a braciom kupuje stopnie kapitańskie, sama zaś ponownie wychodzi za mąż.

Brat robi "akuku" na ilustracji Jana Szancera z Bajek Babci Gąski w tłumaczeniu Hanny Januszewskiej z 1961 r.


A gdzie morał?

Zgodnie z prastarą zasadą każdą historyjkę, nawet najbardziej błahą lub najbardziej makabryczną, usprawiedliwić może pożyteczna nauka. Perrault opatruje Sinobrodego dwoma wierszowanymi morałami, z którymi nie bardzo wiadomo, co zrobić.

W pierwszym z nich mądrzy się, że ciekawość daje przyjemność bardzo nietrwałą i potencjalnie niebezpieczną. Czytelnik zakrzyknie jednak zaraz: „Jak to! Przecież żona Sinobrodego ostatecznie wyszła całkiem nieźle na tym, że uległa ciekawości! Czy byłoby lepiej, gdyby nie wiedziała, że jej mąż to morderca?”.

Proszę spojrzeć, jaki sympatyczny - il. Gustavo Mazali/Poly Bernatene, Bajki, oprac. Aleksandra Michałowska, Siedmioróg 2010.

Sytuację jeszcze bardziej komplikuje drugi morał, czyli heheszki z tego, że Sinobrody to historia z zamierzchłej przeszłości, bo dzisiejsi mężowie to pantoflarze. Biedny czytelnik nie wie już, czy ma brać na poważnie cokolwiek, co pisze Perrault, skoro ten sam wydaje się podważać sens swoich tekstów. Stąd też baśniopisarz równie często nazywany jest mizoginem (albo przynajmniej seksistą), jak protofeministą.

Jednak pewnej XVIII-wiecznej pisarce i guwernantce wcale nie przeszkadzało to użytkować Sinobrodego w celach dydaktycznych. Jeanne-Marie Leprince de Beaumont (autorka m.in. najsłynniejszej wersji Pięknej i Bestii) pisała w 1756 r., że opowieść Perraulta nadaje się doskonale do przekazania dzieciom prawdy o „niedogodnościach związanych z małżeństwem zawartym z wyrachowania; niebezpieczeństwach płynących z ciekawości; nieszczęściach, które mogą wyniknąć z braku pobłażliwości dla kaprysów małżonka; nieużyteczności kłamstwa w celu uniknięcia kary”. 

Dzisiejszy czytelnik prędzej zgodzi się z krytyką małżeństwa dla pieniędzy niż z instrukcją posłuszeństwa mężowi. Sensowna wydaje się myśl, że największy błąd bohaterka popełnia wtedy, gdy – zaślepiona przepychem i dobrą zabawą – uznaje, że „broda gospodarza nie jest wcale tak bardzo sina”. Bardziej kontrowersyjne natomiast wydaje się przyrównanie mordowania żon i wieszania ich na ścianach do „kaprysów”, którym należy okazywać „pobłażliwość”.

A jednak ten nurt moralizowania wcale nie wygasł! Dowodem następujący fragment z opracowania do lektury wydawnictwa Ibis (Poznań, 2018):

Gdyby nie zbytnia ciekawość żony, być może uniknęłaby zemsty okrutnego męża. Gdybyśmy mieli zastanowić się nad przesłaniem, jakie wynika z pouczenia o tym, że nie wolno łamać zakazów, doszlibyśmy do wniosku, iż często je łamiemy. Nie powinno się przekraczać progu cudzej wolności, np. w zakresie czytania cudzej korespondencji czy pamiętnika, otwierania pokoju bez pukania, przeszukiwania rzeczy kolegi, jeśli nie wyraził na to zgody. Wytłumaczeniem dla takiego postępowania nie może być zwykła ciekawość, bo każdy człowiek jest godny szacunku i należy przestrzegać prawa do jego osobistej wolności i prywatności.

Wszyscy zgodzimy się, że tajemnica korespondencji to ważna zasada – ale Sinobrody do jej nauczania nadaje się jak średnio.

To okropne opracowanie jest w tej książce. Gwoździem do trumny są Grimmowie na okładce oraz fakt, że w środku jest przekład Hanny Januszewskiej, ale bez podania jej nazwiska.


Za dużo pytań, za dużo odpowiedzi

Sinobrody wymyka się jednoznacznej interpretacji również dlatego, że sam tekst wydaje się pełen luk i tajemnic. Dlaczego Sinobrody ma siną brodę? Jaki to właściwie kolor – siny? Głęboka czerń wpadająca w granat? Zielonkawa szarość popołudniowego zarostu? Czy zupełnie nienaturalny niebieskawy fiolet? Największą zagwozdkę mają z tym najpewniej ilustratorzy:

Szara siność u Elżbiety Gaudasińskiej (Bajki Babci Gąski, tłum. H. Januszewska, Czytelnik 1993)
 
Szpakowata (?) siność u nieznanego ilustratora (Ośla Skórka. Knyps z czubkiem. Sinobrody, Grafag 1997)

 
Granatowa siność u Cesarego Colombiego (Najpiękniejsze baśnie, najsłynniejsi baśniopisarze. Perrault, tłum. A. Rylukowska, BGW 1992) 


...O tym lepiej nic nie mówić.

Dziwna broda wydaje się widzialnym znakiem jakiejś wewnętrznej skazy – ale jakiej? Morderczych skłonności? Czy może, jak twierdzi Catherine Velay-Vallantin, niskiego pochodzenia? U Perraulta (inaczej zresztą niż w bardzo wielu późniejszych adaptacjach) Sinobrody bierze ślub ze szlachcianką, ale sam szlachcicem nie jest: ma błękitną brodę, ale nie błękitną krew. Czyżby Sinobrody był ostrzeżeniem przed mezaliansami? A może – bo i z taką interpretacją można się spotkać – ostrzega w ogóle przed mężczyznami i małżeństwem, które prowadzi do śmiertelnie niebezpiecznego porodu?

U Waltera Crane'a Sinobrody jest ponad wszelką wątpliwość szlachcicem - wystarczy spojrzeć na herb (źródło)

Dlaczego Sinobrody trzyma zwłoki poprzednich żon w domu? Czy tylko po to, by poddawać kolejne żony próbie ciekawości? Czy ma nadzieję znaleźć taką, która będzie mu absolutnie posłuszna i oddana? Czy może szuka tylko pretekstu, żeby je czym prędzej ukatrupić? A w takim razie – jak celnie pyta m.in. Jack Zipes – co w zakazanej komnacie zobaczyła pierwsza żona Sinobrodego? Czyżby jego najstraszliwszą i najpilniej skrywaną tajemnicą było to, że nie ma żadnej tajemnicy, bo pokój jest pusty?

I co w tym wszystkim robi siostra Anna? Czy mieszka z Sinobrodym i jego żoną? Dlaczego ona ma imię, a żona Sinobrodego nie? Dlaczego dialog sióstr chwilami sprawia takie wrażenie, jakby to jedna osoba mówiła do siebie? Kiedy Anna donosi, że widzi w oddali dwóch rycerzy, żona Sinobrodego woła z ulgą: „To moi bracia, dam im znak, póki mogę, żeby się pospieszyli” – mimo że taki znak może dać jedynie stojąca na wieży Anna. Zresztą, czy kobieta nie powinna powiedzieć „nasi bracia”?

Marc Soriano znalazł psychoanalityczne wytłumaczenie w dzieciństwie Perraulta, który miał wcześnie zmarłego brata bliźniaka. Ta strata wywołała ponoć u baśniopisarza kompleks bliźniactwa, którego jednym z wyrazów jest właśnie podwójna postać Anny-żony Sinobrodego. (Prawdą jest, że w baśniach Perraulta dosyć często jest mowa o bliźniakach i o rodzeństwie w ogóle, poza tym Perrault stosuje często schematy dwójkowe zamiast trójkowych, np. Kopciuszek idzie dwa razy na bal, a Kot w butach dwa razy grozi wieśniakom posiekaniem na pasztet).

Ute Heidmann idzie natomiast w zupełnie inną stronę – ku literackiej intertekstualności. Jej zdaniem epizod z Anną to nawiązanie do Eneidy Wergiliusza, a konkretnie do sceny, w której opuszczona przez Eneasza Dydona popełnia samobójstwo, a jej siostra – Anna – próbuje ją ratować.

Śmierć Dydony, Guercino, 1631 (źródło)


Horror dla dzieci?

Kiedy baśnie stały się lekturą kojarzoną niemal wyłącznie z czytelnikiem dziecięcym, pojawił się problem zawartego w baśniach okrucieństwa, które może wykrzywić wyjątkowo wrażliwą psychikę młodego czytelnika, czy to budząc w nim nadmierny i irracjonalny strach, czy też ucząc go agresji. W straganowych wydaniach przeważnie się tym nie przejmowano: w angielskich chapbooks zdarzają się bardzo dosłowne ilustracje stosów kości w zakazanej komnacie, a niejaki W. Orski w książeczce z lat 30. epatuje makabrą (i częstochowskimi rymami):

Wszędzie krew się znajdowała, nie tylko podłoga cała, lecz sufit był zabryzgany, a także i wszystkie ściany...
I przelękła się też srodze, gdyż sześć trupów na podłodze, ona znienacka ujrzała – z przerażenia aż zadrżała.

Osobliwa ilustracja do tekstu Orskiego. Zawój żony Sinobrodego prawdopodobnie ma imitować ubiór kobiety muzułmańskiej. Zwłaszcza w angielskiej tradycji ilustracyjnej Sinobrody stał się opowieścią orientalną, może przez podobieństwo z żonobójcą Szachrijarem, mężem Szeherezady. Cała książeczka dostępna na Polonie TUTAJ.

Osoby obdarzone subtelniejszą wrażliwością wolą jednak usunąć Sinobrodego spośród baśni Perraulta, co tłumaczy jego żałosny wynik, przytoczony na wstępie tego wpisu.

Nawet kiedy tekst pod tym tytułem pojawia się w zbiorze, podejmowane są czasem próby łagodzenia tak straszliwego i sugestywnego opisu zakazanego pokoju – czy to w samym tekście, czy to na ilustracjach, na których próżno szukać śladów krwi. Mimo wszystko jednak trzeba przyznać ilustratorom, że na ogół starają się oddać panującą w tekście grozę, czasem w sposób niedosłowny i dzięki temu nawet skuteczniejszy. O grozie w ilustracjach do Sinobrodego na rynku polskim pisałam już TUTAJ.

Koszmar w wykonaniu niezawodnej Elżbiety Gaudasińskiej (Bajki Babci Gąski, tłum. H. Januszewska, Czytelnik 1993).

Inną drogę obrała Milena Kusztelska, której adaptacja baśni Perraulta ukazała się po raz pierwszy w 2009 r. W przeciwieństwie do adaptatorek takich jak (pod pewnymi względami niezrównana) Hanna Januszewska czy Jolanta Sztuczyńska nie przemilczała istnienia Sinobrodego, ale po pierwsze umieściła go na samym końcu zbioru, a po drugie – usunęła wszystko, co godziłoby w najczulszą wrażliwość dzieci i ich zatroskanych rodziców. Dlatego w zakazanym pokoju nie ma nie tylko krwi, lecz również zwłok, a tylko smutne portrety, manekiny w starych sukniach, liściki, wachlarze i inne suweniry po nieżyjących żonach. Kolekcja, trzeba przyznać, sprawia dość nieprzyjemne wrażenie, ale gdzie jej tam do wstrząsającej wizji Perraulta.

U Kusztelskiej zresztą nawet krew Sinobrodego nie zostaje ostatecznie przelana: okrutnik ucieka przed szwagrami tajnym przejściem i napotyka uzbrojonych w widły chłopów, którzy gonią go po polach (jest to swoją drogą dobry przykład bardzo częstego uszlachcenia Sinobrodego w adaptacjach). Oni jednak również go nie zabijają. Sinobrody po prostu znika i nikt nie wie, co się z nim stało. W trosce o małych czytelników stara sowa w zamkowej wieży mądrze wykłada tradycyjne morały, że „nadmierna, niepohamowana ciekawość sprawia czasem wiele kłopotów”, a „bogactwo nie czyni szczęśliwym, jeśli dzielić je trzeba z człowiekiem złym”.

Dosyć wesoły zakazany pokój na ilustracji Aleksandry Kucharskiej-Cybuch (Baśnie, czyli opowieści z dawnych czasów, tłum. Barbara Grzegorzewska, 2010).

Krewni Sinobrodego

Sinobrodego zalicza się w międzynarodowej klasyfikacji wątków bajkowych do typu 312, który jest bardzo blisko typu 311, częstszego w wersjach ludowych. W tych ostatnich zamiast klucza występuje często jajko, jabłko albo kwiat, a bohaterka albo wzywa pomocy braci, posyłając im wiadomość przez zabranego przezornie gołąbka albo pieska, albo sama oszukuje straszliwego małżonka. 

Warto przeczytać „Zakazany pokój” w I tomie „Księgi bajek polskich” pod redakcją Heleny Kapełuś: bohaterka przy pomocy magicznej maści ożywia swoje siostry, które przed nią padły ofiarą zbója, a następnie sprawia podstępem, że sam odnosi po kolei całą trójkę dziewcząt do domu rodziców:

-Ja bym chciała pakietkę do domu posłać, zrób mi taką dużą skrzynię i durki wyzierć na brzeżku.
Jek on znów wyjechał, to włożuła swoją siostrę w tą skrzynię i nakładła jeszcze złota i srebra, i jedzenia nakładła, i zabziuła. I móziuła ty siostrze:
-Jekby postaziuł i chciał roztworzyć, to poziec: „Nie patrz, nie patrz, bo ja zidzę!”
[...]
On prędko wziął skrzynię na konia i galopem pojechał. W drodze pomyślał sobzie:
-Muszę ja obaczyć, co też ona tam nakładła!
Postaziuł skrzynię i odbzija to zieko. A ona woła:
-Nie patrz, nie patrz, bo ja zidzę!
A on mózi:
-Ojej, jekie też dobre oczki masz, że tak daleko mnie zidzisz!

Podobnie postępuje bohaterka Ptaka dziwaka braci Grimm, która wskrzeszone siostry wysyła w koszu, a sama oblepia się piórami i w tym przebraniu ucieka od zbrodniczego narzeczonego. (Warto też wiedzieć, że w pierwszym wydaniu zbioru Grimmów z 1812 r. znalazła się baśń Blaubart, później usunięta ze względu na nazbyt oczywiste pochodzenie od tekstu Perraulta).

John B. Gruelle, 1914 (źródło)


Za wątek pokrewny uznaje się również AT 955, który w zbiorze Grimmów reprezentuje „Zbójecki narzeczony”. Bohaterka tej baśni widzi z ukrycia, jak jej narzeczony razem z kompanami ćwiartuje na kawałki ciało dziewczyny. Sama wraca szczęśliwie do domu, a w dniu wesela opowiada wszem i wobec o niegodziwościach swojego narzeczonego, jako dowód prezentując ucięty palec jego ofiary.

Motyw złamanego zakazu, do którego tak chętnie doczepia się dydaktyczną naganę ciekawości, występuje w wielu innych baśniach i legendach, choćby w jednoznacznie moralistycznym „Dziecku Maryi” braci Grimm: tu bohaterka zostaje ukarana za świętokradztwo i nieposłuszeństwo wobec samej Matki Boskiej.

Ale można sięgnąć jeszcze dalej, do tekstu, który uważa się za pierwszą realizację wątku Pięknej i Bestii, a mianowicie Amora i Psyche Apulejusza. Psyche ulega ciekawości dwukrotnie. Najpierw wbrew zakazowi ogląda swojego śpiącego męża przy blasku świecy, przez co zostaje z nim rozdzielona, a rozgniewana Wenus zleca jej różne trudne zadania. Ostatnie z nich polega na przyniesieniu od Prozerpiny szkatułki z maścią dającą urodę. I tym razem Psyche wbrew zakazowi zagląda do szkatułki i zasypia kamiennym snem, ale tym razem z opresji ratuje ją sam Amor.

Związki między Sinobrodym a Piękną i Bestią są zresztą mocniejsze, niż by się mogło wydawać na pierwszy rzut oka. Jak zauważyła choćby Maria Tatar, baśnie te stanowią swoje lustrzane odbicia: Piękna i Bestia mówi o nadziei, że potwór okaże się człowiekiem, Sinobrody natomiast – o lęku, że człowiek okaże się potworem...

Na zakończenie: jeszcze jeden przykład orientalizacji Sinobrodego w polskim międzywojniu. Cała książeczka jest dostępna na Polonie TUTAJ.



------

Podobnie jak w przypadku kilku innych baśni Perraulta, również La Barbe bleue ma dwie wersje: rękopiśmienną z 1695 roku i wydaną drukiem w 1697 roku. Istnieją dwa polskie przekłady tego tekstu:

1. Sinobrody, tłum. Hanna Januszewska, po raz pierwszy opublikowany w zbiorze Bajki Babci Gąski z 1961 r.; baśnie z tego zbioru były wznawiane dziesięć razy przez różne wydawnictwa w latach 1993–2003. (UWAGA: Januszewska wykonała również adaptację baśni Perraulta, które były wydawane pojedynczo lub w zbiorach około 40 razy w latach 1968–2012; teksty same w sobie są znakomicie napisane, ale trudno na ich podstawie wysnuwać jakiekolwiek wnioski o pisarstwie Perraulta; w tym adaptowanym zbiorze, pełnym pogodnego humoru, Sinobrodego oczywiście nie ma).

2. Sinobrody, tłum. Barbara Grzegorzewska, wyd. w zbiorze Baśnie, czyli opowieści z dawnych czasów (Martel 2010) oraz Kot w butach i inne baśnie (Buchmann 2013).
Wspomniana w tekście adaptacja Kusztelskiej to Bajki wydane przez Oficynę Wydawniczą G&P dwukrotnie, w 2009 i 2012 roku.

Baśnie braci Grimm najlepiej przeczytać w tłumaczeniu Elizy Pieciul-Karmińskiej: Baśnie dla dzieci i dla domu, 2 tomy, Media Rodzina 2010 (prawdopodobnie były też inne wydania tego tłumaczenia, ale to jest to, które mam ja).

Raz jeszcze polecam Księgę bajek polskich w opracowaniu Heleny Kapełuś (2 tomy, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1989).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ojciec-ludożerca i kurier śpiącej królewny, czyli „Paluszek” – Czego nie napisał Charles Perrault cz. 8

  Wraz z „Paluszkiem” – czy też, gdyby tłumaczyć dosłownie francuski tytuł, „Małym Kciuczkiem” – zbiór baśni przypisywanych Perraultowi zat...